Minęło kilka dni odkąd ostatni raz rozmawiałem z Haną.
W zasadzie od tamtego wieczoru, kiedy to zostałem u niej na kolacji, nawet jej
nie widziałem. Oczywiście raz czy dwa minęliśmy się w szpitalu, lecz ona jakoś
jak nigdy, bez większego entuzjazmu, rzucała jakieś Heej, po czym szła w swoją stronę.
Nie wiedziałem za bardzo, o co chodzi i chyba musiałem
wyjaśnić tę sprawę dla własnego sumienia. Ponoć czysta dusza to czyste życie?
Przeczytałem tak ostatnio w horoskopie, mimo iż kompletnie w takie bzdury nie
wierzę.
Parkowałem właśnie samochód na szpitalnym parkingu, bo
jak zawsze w poniedziałkowy ranek byłem spóźniony! Wszystko przez te korki spod szkoły Tośki. Jakoś mimo codziennego jeżdżenia tam, zawsze na nie trafiałem.
Podczas dyżuru, w końcu miałem chwilę wytchnienia.
Zamiast pójść do bufetu, by napić się porządnej kawy, udałem się prosto do
gabinetu Hany.
Zapukałem dwa razy, po czym wszedłem do środka.
Blondynka siedziała z opuszczoną głową coś notując.
- Można?- zapytałem dla prowizorki. Mimo wszystko, nie
chciałem się jej narzucać. Miała swoje życie, swoje sprawy. My się tylko
przyjaźnimy..
- Pewnie.- odparła z ukrywaną radością?
Znowu nie mogłem jej rozszyfrować jak i tamtego
wieczoru. Albo się zmieniła w stosunku do mnie, albo miała jakieś problemy.
- Dzwoniłem wczoraj, nie odebrałaś.- powoli zacząłem
badać „grunt”.
- Byłam zajęta.- po raz pierwszy blondynka spojrzała na
mnie tak, jak dawniej.- Wybacz Piotr, ale jeśli to nic pilnego, to chciałabym
zostać sama. Mam masę pracy.
- Może Ci pomóc?- zdziwiło mnie to jej oschłe
podejście. Nigdy taka nie była!
- Zgaduję, że na chirurgii nie zajmujecie się liczeniem
trymestrów ciąży i innych takich.. Chcesz o czymś porozmawiać?
- W zasadzie to tak.- postanowiłem być z nią szczery..
W końcu tak działa przyjaźń?
- Nooo?
- Od przeszło tygodnia mnie unikasz, a ja powoli
panikuję.
- Panikujesz?- na jej twarzy zagościł delikatny
uśmiech.
- No tak.. Zbliżają się te całe urodziny, a ja
kompletnie nie wiem jak się zachować, co kupić. Nie śmiej się ze mnie, ale..
ale ja już naprawdę wyszedłem z wprawy…
Patrzyłem się na Hanę bardzo dosadnie i nie umknęło
mojej uwadze to, kiedy jej uśmiech z twarzy ponownie zniknął. Popatrzyła się na
mnie jakby od niechcenia. Wiedziałem, że chce coś powiedzieć, jakoś to wszystko
skomentować, ale nie chciała robić mi najpewniej przykrości.
- Słuchaj Piotr..- takiego poważnego tonu głosu z jej
ust nie słyszałem już od dawna.- Dzisiaj po pracy wybieram się na zakupy. Jeśli
chcesz, to weź ze sobą Tosię i razem coś dla Ciebie wybierzemy.
- Na zakupy mówisz?- była to ostatnia rzecz o jakiej
marzyłem!
- No tak. Potrzebuję coś nowego, bo kompletnie nie mam
czego na siebie włożyć na jutrzejszy wieczór.
- A to jutro jakiś ważny dzień?- sam nie wiem czemu tak
bardzo mnie to zaciekawiło.
- Powiedzmy.- odparła wymijająco blondynka, uśmiechając
się pod nosem.
Teraz to już
byłem wręcz pewien, że mi o czymś nie mówi!
Patrzyłem się na nią nic nie mówiąc, ponieważ
wiedziałam, że prędzej czy później sama się przede mną otworzy.
- Chyba mam randkę.
Nie wiem czemu, nie wiedziałem, co powiedzieć. Pierwszy
raz, od nie wiem kiedy, nastała między nami jakaś krępująca cisza. Niby się
cieszyłem z jej szczęścia, ale.. Nie do końca byłem do tego wszystkiego
przekonany.
- Znam go?
- Raczej nie.. W zasadzie to sama mało co o nim wiem.
- Nie znasz go i nic o nim nie wiesz, a już się
umawiasz na randki?- nie rozumiałem samego siebie, o co mam do Hany pretensje?
- Jest przystojny i bardzo, ale to bardzo uprzejmy. Z
resztą, zobaczymy, co z tego będzie.- Hana w końcu zmierzyła mnie wzrokiem nim
dodała również lekko poirytowana.- Ja Ci nie wypominam z kim się spotykasz.
- Wiem i przepraszam za to.- w końcu wstałem już
naprawdę lekko wkurzony. O co mi chodziło tym razem?- Do zobaczenia potem.-
dodałem chłodno wychodząc już bez żadnego słowa z gabinetu blondynki..
Dyżur minął mi nadzwyczaj szybko. Pewnie dlatego, że cały czas coś się działo, a ja nie miałem chwili wytchnienia. Nie miałem czasu nawet pomyśleć o Hanie czy Tosi.. Jednak ostatnio ta pierwsza skłania mnie do większych refleksji. No i jeszcze umówiła się na randkę! Kto by pomyślał, Hana Goldberg, zawsze sama sobie ze wszystkim radząca, znalazła sobie kogoś! No właśnie, kogoś, bo nawet go nie zna. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej zaczynałem się o nią martwić. W końcu to moja przyjaciółka, więc to chyba normalne, że się o nią martwię. Mówiła, że nie wie dużo o tym kimś, a idzie z nim na spotkanie.. A nie, przepraszam, na RANDKĘ! Jakoś nie mieści mi się to w głowie.. A co jeśli ten ktoś ją skrzywdzi? Zrobi jej coś złego? Narastała we mnie złość, gdy tylko o tym myślałem. A zaprzątało mi to myśli całą drogę do szkoły Tośki. Nawet nie zauważyłem, kiedy dojechałem na miejsce. Nawet nie musiałem wysiadać z samochodu, bo mała od razu mnie zauważyła i przybiegła. Ruszyłem, gdy tylko wsiadła.
- I co tam dziś w szkole ciekawego się działo? - postawiłem na standard. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że to samo pytanie zadaję Tosi od początku jej kariery w szkole. Ale ze mnie ojciec..
- Wszystko okej, nawet dostałam 5! - odpowiedziała mała z entuzjazmem. Uśmiechnąłem się do niej, a raczej do lusterka, w którym ją widziałem.
- A dużo masz lekcji do odrobienia?
- A co, znowu mnie musisz zawieść do Hany? - zapytała z tym swoim uśmieszkiem.
- Nie, ale jesteśmy z nią umówieni - uśmiechnąłem się do niej tak samo, jak ona do mnie.
- Ale ja wam nie chcę przeszkadzać w tych waszych randkach - powiedziała śmiało.
- Tośka, ile razy mam ci powtarzać, że my nie chodzimy na randki? - aż odwróciłem głowę i popatrzyłem na nią. Odwróciłem się z powrotem kontrolując przy tym tor jazdy samochodu. - Nie chodzimy, nigdy nie chodziliśmy i nie będziemy chodzić..
Spojrzałem w lusterko, by wybadać jej reakcję. No tak, znowu się naburmuszyła i miała "focha", jak to sama mówi. Ja nie wiem, co za dziecko? Od kiedy poznałem Hanę, mała nastawiła się, że to z nią stworzymy dom i prawdziwą rodzinę, której nie mogła mieć przez swoją wyrodną matkę. Ja wiem, że nawet gdybym się dwoił i troił, nie zastąpię jej matki, której ona usilnie szukała właśnie w Hanie. Ale to tylko moja przyjaciółka.. Za to jest Marta. Ma w sobie "to coś", jednak Tosia za nią nie przepada. Nawet kiedyś mi powiedziała, że woli Hanę. Ale nic na to nie poradzę, że do Hany nie czuję nic więcej niż przyjaźń, za to Marta.. to jest kobieta, z którą chyba chciałbym spędzić resztę życia. Chyba, bo póki co nie wiem, czy ona mogłaby powiedzieć to samo. Niby spotkaliśmy się kilka razy, ale to był zwykły przypadek. Raz wyszliśmy do kina, ale wyjście okazało się kompletną katastrofą, o której chciałbym jak najszybciej zapomnieć.. W każdym razie - tego wieczoru muszę się jej przypodobać. Mam tylko nadzieję, że Hana mi w tym pomoże, bo bez niej zostaję z tym kompletnie sam. Na Tośkę nawet nie mam co liczyć.. No i zastanawia mnie jeszcze ostatnie zachowanie Hany. Zrobiła się jakaś taka inna, oschła, przestała nas tak często odwiedzać, mimo że mieszkamy na tym samym osiedlu. Aż zastanawiałem się czy przypadkiem nie powiedziałem czegoś, co mogłoby ją w jakiś sposób urazić. Ale nic takiego sobie nie przypominam, więc po prostu stwierdziłem, że musi mieć teraz po prostu jakiś gorszy czas, bo nigdy wcześniej taka nie była.
Oczywiście przez całą drogę Tośka nie odezwała się nawet słowem, udawała wielce obrażoną. Dopiero, gdy podjechałem pod centrum handlowe rozpromieniała. A ja zacząłem się jakoś stresować, sam nie wiem, czemu.. Przecież to kolejne, zwykłe spotkanie z Haną.. Wziąłem głęboki oddech i udałem się za Tosią, która już wcześniej pobiegła na ruchome schody. Miałem tylko nadzieję, że te zakupy się udadzą i kupię coś fajnego. Matko, co ja bredzę, przecież ja nie cierpię zakupów!
Dyżur minął mi nadzwyczaj szybko. Pewnie dlatego, że cały czas coś się działo, a ja nie miałem chwili wytchnienia. Nie miałem czasu nawet pomyśleć o Hanie czy Tosi.. Jednak ostatnio ta pierwsza skłania mnie do większych refleksji. No i jeszcze umówiła się na randkę! Kto by pomyślał, Hana Goldberg, zawsze sama sobie ze wszystkim radząca, znalazła sobie kogoś! No właśnie, kogoś, bo nawet go nie zna. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej zaczynałem się o nią martwić. W końcu to moja przyjaciółka, więc to chyba normalne, że się o nią martwię. Mówiła, że nie wie dużo o tym kimś, a idzie z nim na spotkanie.. A nie, przepraszam, na RANDKĘ! Jakoś nie mieści mi się to w głowie.. A co jeśli ten ktoś ją skrzywdzi? Zrobi jej coś złego? Narastała we mnie złość, gdy tylko o tym myślałem. A zaprzątało mi to myśli całą drogę do szkoły Tośki. Nawet nie zauważyłem, kiedy dojechałem na miejsce. Nawet nie musiałem wysiadać z samochodu, bo mała od razu mnie zauważyła i przybiegła. Ruszyłem, gdy tylko wsiadła.
- I co tam dziś w szkole ciekawego się działo? - postawiłem na standard. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że to samo pytanie zadaję Tosi od początku jej kariery w szkole. Ale ze mnie ojciec..
- Wszystko okej, nawet dostałam 5! - odpowiedziała mała z entuzjazmem. Uśmiechnąłem się do niej, a raczej do lusterka, w którym ją widziałem.
- A dużo masz lekcji do odrobienia?
- A co, znowu mnie musisz zawieść do Hany? - zapytała z tym swoim uśmieszkiem.
- Nie, ale jesteśmy z nią umówieni - uśmiechnąłem się do niej tak samo, jak ona do mnie.
- Ale ja wam nie chcę przeszkadzać w tych waszych randkach - powiedziała śmiało.
- Tośka, ile razy mam ci powtarzać, że my nie chodzimy na randki? - aż odwróciłem głowę i popatrzyłem na nią. Odwróciłem się z powrotem kontrolując przy tym tor jazdy samochodu. - Nie chodzimy, nigdy nie chodziliśmy i nie będziemy chodzić..
Spojrzałem w lusterko, by wybadać jej reakcję. No tak, znowu się naburmuszyła i miała "focha", jak to sama mówi. Ja nie wiem, co za dziecko? Od kiedy poznałem Hanę, mała nastawiła się, że to z nią stworzymy dom i prawdziwą rodzinę, której nie mogła mieć przez swoją wyrodną matkę. Ja wiem, że nawet gdybym się dwoił i troił, nie zastąpię jej matki, której ona usilnie szukała właśnie w Hanie. Ale to tylko moja przyjaciółka.. Za to jest Marta. Ma w sobie "to coś", jednak Tosia za nią nie przepada. Nawet kiedyś mi powiedziała, że woli Hanę. Ale nic na to nie poradzę, że do Hany nie czuję nic więcej niż przyjaźń, za to Marta.. to jest kobieta, z którą chyba chciałbym spędzić resztę życia. Chyba, bo póki co nie wiem, czy ona mogłaby powiedzieć to samo. Niby spotkaliśmy się kilka razy, ale to był zwykły przypadek. Raz wyszliśmy do kina, ale wyjście okazało się kompletną katastrofą, o której chciałbym jak najszybciej zapomnieć.. W każdym razie - tego wieczoru muszę się jej przypodobać. Mam tylko nadzieję, że Hana mi w tym pomoże, bo bez niej zostaję z tym kompletnie sam. Na Tośkę nawet nie mam co liczyć.. No i zastanawia mnie jeszcze ostatnie zachowanie Hany. Zrobiła się jakaś taka inna, oschła, przestała nas tak często odwiedzać, mimo że mieszkamy na tym samym osiedlu. Aż zastanawiałem się czy przypadkiem nie powiedziałem czegoś, co mogłoby ją w jakiś sposób urazić. Ale nic takiego sobie nie przypominam, więc po prostu stwierdziłem, że musi mieć teraz po prostu jakiś gorszy czas, bo nigdy wcześniej taka nie była.
Oczywiście przez całą drogę Tośka nie odezwała się nawet słowem, udawała wielce obrażoną. Dopiero, gdy podjechałem pod centrum handlowe rozpromieniała. A ja zacząłem się jakoś stresować, sam nie wiem, czemu.. Przecież to kolejne, zwykłe spotkanie z Haną.. Wziąłem głęboki oddech i udałem się za Tosią, która już wcześniej pobiegła na ruchome schody. Miałem tylko nadzieję, że te zakupy się udadzą i kupię coś fajnego. Matko, co ja bredzę, przecież ja nie cierpię zakupów!